Sophia Stajkova Sophia Stajkova
253
BLOG

Sprawa Piesiewicza moje trzy grosze

Sophia Stajkova Sophia Stajkova Polityka Obserwuj notkę 25

 

Krzysztof Piesiewicz, adwokat, opozycjonista, współautor scenariuszy dla Kieślowskiego, wreszcie polityk i senator RP. Autorytet niekwestionowany nie tylko dla pamiętających jego postawę w czasach PRL-u, ale i współczesnych, skoro w ostatnich wyborach do Senatu zdobył ponad 500 tys. głosów. I w jednej chwili ten autorytet upada. Właściwie trudno nawet mówić o upadku. To kompletna katastrofa.

Dorosłe zabawy - powie ktoś oglądając filmy na stronach Super Expressu -  i wzruszy ramionami. Owszem, dorosłe - odpowiem, ale już ramionami nie wzruszę.

Nasz bohater jest człowiekiem z krwi i kości i z pewnością istnieją powody, dla których znalazł się w sytuacji, w której narkotyki osładzają mu życie, a wizyta „sióstr miłosierdzia” ubarwia je lekko obyczajnie. Problemy życiowe, niemożliwe do zapomnienia traumy (jak chociażby zamordowanie przez „nieznanych sprawców” matki w 1989), być może presja świata polityki, samotność (10-letnia separacja z żoną) czy nawet dusza niespokojna artystycznie są oczywiście rodzajem usprawiedliwienia dla takich wyborów. Współczuję Piesiewiczowi, że znalazł się w trudnym punkcie swojego życia i mogę go zrozumieć. Ale przecież nie o to w całej tej historii chodzi. Główną osią sporu w sprawie Piesiewicza jest bowiem nie to, że zrobił co zrobił, ale to, że zrobił to jako adwokat, senator i autorytet moralny. Wszystkie wymienione funkcje, które pełni z własnego nieprzymuszonego wyboru wymagają bowiem  niestety przestrzegania zasad normatywnych ogólnie uznawanych za moralnie dozwolone.

A zatem pierwsze pytanie brzmi: czy przystoi adwokatowi branie narkotyków? Ano nie przystoi, bo narkotyki, nie są towarem uznawanym w Polsce za legalny. Trudno przyjąć, że adwokat z 36-letnią praktykom w zawodzie nie zorientował się, że balansuje na marginesie legalności. Zatem skoro adwokat świadomie korzysta z kontaktów ze światkiem przestępczym (jak wiadomo narkotyków nie zdobywa się w supermarketach) to jego wiarygodność jest żadna. Dalej, adwokat ulegający szantażystom (chcącym ujawnić sprawę mediom pół roku temu) poprzez zapłacenie okupu w niebagatelnej kwocie pół miliona złotych płaci w istocie przestępcom za milczenie, a tym samym przyznaje się do winy. Czyż nie jest to dobry argument prawniczy dla prokuratora w ewentualnym procesie? Czy adwokat Piesiewicz o tym zapomniał?

Kolejne pytanie brzmi: czy przystoi senatorowi Rzeczpospolitej, osobie zaufania publicznego paradowanie w damskiej kiecce i doprowadzenie się do stanu takiego upojenia, że świadomość rzeczywistości odpływa daleko? Ano nie przystoi albowiem senator pełni swą funkcję publiczną 24h na dobę i reprezentuje z jednej strony swoich wyborców, a z drugiej Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Przy tej okazji powstaje pytanie, ileż to razy senator pracując nad prawnymi rozwiązaniami dla obywateli czynił swą powinność na lekkim rauszu odurzającym? Dalej, czyż nie można podejrzewać, że osoba podejmująca kontakty ze światem przestępczym podlegać będzie naciskom tego świata (vide: szantaż)? I wreszcie czy opłacenie szantażystów kwotą pół miliona złotych nie odbyło się aby z publicznych pieniędzy, czyli z budżetowo przysługujących przedstawicielowi państwa polskiego poborów?

Pytanie ostatnie brzmi: czy przystoi osobie uznanej za autorytet moralny i często z ochotą występującej w tej roli, publiczne i wręcz dziecinne kłamstwo na temat wciągania nosem sproszkowanych rzekomo tabletek? Czy można uznać za tłumaczenie przygód z narkotykami stwierdzenia, że „proszę mnie zrozumieć, w jakim środowisku się obracałem: artyści, filmowcy... Zdarzyło mi się zażywać kokainę w Holandii czy we Włoszech... Ale to były śladowe ilości”? To znaczy, że obracając się w środowisku artystów podlega się innej, specyficznej moralności?  Czy aby nie przypomina to casusu Polańskiego?

Krzysztof Piesiewicz jest jednakowoż dobrym człowiekiem, dowiódł tego nie raz swoją postawą zawodową i życiową. Jest też człowiekiem słabym i naiwnym ulegając szantażowi i dając się w stanie pełnego odurzenia przebrać w damskie łaszki. Niewątpliwie jest facetem na zakręcie, który nagle w wieku 64 lat przegrał swoje zawodowe życie. Dla mnie ten ważny przez lata autorytet jest człowiekiem cierpiącym nad którego losem się pochylam. Ale jednocześnie nie mogę dać przyzwolenie na reprezentowanie mnie w Senacie RP, ani pochylić się nad ewidentnym sprzeniewierzeniem się powinnościom prawnika. Powinien złożyć mandat senatora i powinien zakończyć karierę adwokacką. Tylko wówczas może wyjść z twarzą pooraną co prawda bliznami, ale ciągle własną, z tej sytuacji.

Taki upadek może mieć jednak i pozytywną stronę. Pozostaje jeszcze obrona swojej niepublicznej twarzy jako artysty. Piesiewicz-twórca ma szansę odbić się od dna i poukładać swoje życie na nowo. Wystarczy nałożyć na siebie areszt domowy i napisać wielkie dzieło o Człowieku. Potrafił to robić z Kieślowskim, więc z pewnością pomysłów mu nie zabraknie, ale o ile wcześniej czerpał inspirację ze swej adwokackiej praktyki, o tyle teraz, niemal gotowy scenariusz, napisało dla niego życie. Jego własne.

Mam poczucie, że żyję nie w swojej ojczyźnie, ale w nieznanych przestrzeniach kosmosu, którego reguły wymykają się wszelkim oczywistym zasadom. No i logice.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka