Przymusowe przebywanie w domu ma swoje wady i zalety. Zaletą jest możliwość spędzania czasu w towarzystwie ukochanych kotów, picie litrów dobrej kawy i smakowanie literatury w ciszy, spokoju i własnym fotelu bez obaw, że nie skończy się superciekawego wątku w połowie mordowania atrakcyjnej blondynki. Z wad niewątpliwie wyróżnia się skromność życia na zasiłku, suche bułki i zbyt duża ilość dni celebrowanych piżamą w kwiatki.
Jest jeszcze jedna zaleta, która przewyższa wszystkie inne: działający odbiornik telewizyjny. Otóż w tymże odbiorniku można obejrzeć rytuały słoni, ginięcie rafy koralowej, aktywność wirusa Ebola, produkcję bębnów orkiestrowych, życie codzienne neandertalczyka i pokolorowane zdjęcia z I wojny światowej. Można też kształcić hiszpański przeżywając westchnięcia bohaterów południowoamerykańskich telenowel i nauczyć się gotować jak prawdziwa amerykańska housewife.
Jest jednak rzecz, której nie da się zobaczyć nigdzie indziej jak tylko w pudełku podłączonym do anteny zbiorczej: śmieszność rządzących. Otóż spotykając polityka w realu zwykły człowiek patrzy na facjatę, ulega magii władzy i szczerzy zęby z radością, że zobaczył osobnika ze szklanego ekranu i może uścisnąć jego dłoń - dostąpił zaszczytu i mdleje prawie z tego powodu. Jednakże oglądając tę samą postać w telewizorze dystans pilota sprawia, że czar pryska. I wówczas teki zwykły człowiek widzi tylko gębę pełną frazesów, sztuczny uśmiech, wystudiowane gesty. Telewizja kłamie, to prawda wielokrotnie udowodniona, ale też dzięki telewizji możemy zobaczyć z bliska strach, podłość, głupotę i skonfrontować je z odwagą, szlachetnością i mądrością.
Nie trzeba wiele, by doświadczyć takich przeżyć. Otóż wystarczy posadzić polityka przed kamerą i pozwolić mu się wygadać swobodnie, a wówczas piękna mowa, skonstruowana według najlepszych reguł retoryki płynie do nas grając na emocjach, wzbudzając zainteresowanie, miłość, nienawiść lub litość i współczucie. I gdyby na tym dało się poprzestać telewizja byłaby znakomitym medium do budowania pomników za życia, wyłaniania współczesnych świętych i sprawowania rzędu dusz wśród wyznawców medialnej religii. Realizacja telewizyjna ma jednak swoje prawa. Jednym z nich jest przykazanie, że należy pokazywać postać w różnych planach, żeby widz się nie nudził. I dzięki temu przykazaniu możemy być bardziej spostrzegawczy niż gdybyśmy w rzeczywistości patrzyli z oddali, lub spod trybuny na bohatera dramatu. Zbliżenia twarzy wskazujące pot na czole, rozbiegane spojrzenie, wydęte usta lub szczery, śmiały uśmiech powie nam o polityku więcej niż przeczytany w gazecie tekst wystąpienia.
Jaka prawda bowiem kryje się za możliwością bliskiego spojrzenia na polityka? Prawda oczywista: wiarygodność lub jej brak. Korzystajmy z możliwości oceny i ćwiczmy spostrzegawczość. Patrzmy na polityków, gapmy się w ekran i módlmy się, by ktoś zadał politykowi pytanie, które wybije go z dobrze wyuczonej lekcji. A słuchając uważnie wyciągajmy wnioski. Konstruktywne.