Sophia Stajkova Sophia Stajkova
38
BLOG

Tusk walczy o swoje miejsce w historii, co na to PiS?

Sophia Stajkova Sophia Stajkova Polityka Obserwuj notkę 16

Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich. Dość wyraźnie motywuje swoją decyzję chęci utrzymania władzy, która jest mu potrzebna do przeprowadzenia konkretnych działań w Polsce. Decyzja Tuska nie jest zaskoczeniem, od kiedy bowiem PO zaczęło przebąkiwać o systemie kanclerskim można było domniemywać, że pałac prezydencki nie jest celem lidera tej partii. Dodatkowo opluwanie prezydenta i wskazywanie jego roli jako hamulcowego działań rządu sprzyjało takim przypuszczeniom. Rzecz jasna wybór momentu na ogłoszenie tej nowiny nie jest przypadkowy. Tusk zdecydowanie i skutecznie zawalczył obycie newsem numer jeden w Polsce. Przebił informacje o przesłuchaniach w komisji hazardowej, odwrócił uwagę od swej nieobecności w Davos, ba, skasował nawet przemówienie Obamy w Kongresie.

Donald Tusk twierdzi, że woli mieć realną władzę w rękach niż pozorną w pałacu prezydenckim. I nie ukrywa przy tym, że zamierza gospodarza Belwederu osłabić politycznie jak tylko się da. Dlaczego? Poza oczywistym dla każdego problemem konieczności dogadania się premiera i prezydenta, który nijak w Polsce nie funkcjonuje wydaje się, że Tusk doszedł w swych rozważaniach do momentu, w którym postanowił przejść do historii nie tylko jako premier, ale i jako reformator państwa. Pomysł systemu kanclerskiego wzorowany na niemieckim, który zdaje się przyświecać Platformie, wymaga zdecydowanych działań: zmiany konstytucji, wyłonienia lidera-przywódcy wręcz wodza narodu i co niebagatelne spolaryzowania sceny politycznej w kierunku istnienia maksymalnie kilku partii.

Zmiana konstytucji wymaga większości konstytucyjnej w sejmie. Póki co jej nie ma, ale jak może się to zmienić w 2011 roku? Z pewnością wygranie wyborów prezydenckich i samorządowych może okazać się potwierdzeniem dominacji Platformy i akceptacji jej działań. Wówczas najprawdopodobniej wskazanie pewnych sukcesów reformatorskich, które będą musiały zostać zaprezentowane przez najbliższe 2 lata oraz sukces zbliżającego się Euro 2012 tylko przypieczętuje sukces.  Co jednak, gdy Platforma przegra wybory prezydencki. Otóż… nic. Utrzymanie bowiem prezydenta-oponenta, który jest wygodnym chłopcem do bicia wręcz zwiększa szansę na lepszy wynik wyborczy w kolejnym wyścigu o ławy sejmowe. Czy zatem odpuszczenie przez Tuska prezydentury nie jest doskonałym rozwiązaniem? Wystawienie słabego kandydata przez PO wspiera samego Tuska w strukturach partii, w której różne frakcje będą teraz starały się wysunąć swojego człowieka. Ten człowiek może przegrać, ale ta przegrana znów jest korzystna dla Tuska. Tusk jawić się będzie wówczas jako ostateczna instancja, bez której partia drży w posadach. Tusk może powiedzieć: widzicie, ja rządzę, a wy nie potraficie beze mnie wygrać nawet stołka w pałacu.

Zmiana konstytucji jest możliwa przy wymaganej większości konstytucyjnej. Łatwo będzie ją zapewnić po wygranych wyborach parlamentarnych. Jeśli PO pójdzie na fali wyżej wymienionych zwycięstw nie ma problemu. Jednak by zabezpieczyć tyły Tusk chce przeciągnąć jak największą ilość elektoratu z innych partii na swoją stronę. Na elektorat PiS nie ma co liczyć, wojna z PiS skutecznie ograniczyło to źródło głosów. Są jednak inni: PSL i SLD. PSL zostało w rządzie zmarginalizowane, zapowiedź zmian w KRUS może też świadczyć o tym, że partia Pawlaka nie jest już potrzebna. PSL w trakcie wyborów prezydenckich tez ma dwa rozwiązania: wystawić swojego kandydata, który oczywiście przegra lub poprzeć kandydata koalicjanta. Wybór jednego czy drugiego wariantu tak czy inaczej skutkuje osłabieniem PSL i wchłonięciem części jego członków przez PO. Kwestia SLD jest bardziej delikatna. Stąd uderzenie Tuska w pewne skrzydło tej partii i rola mamienia Cimoszewicza. Tusk zorientował się w planach Jarosława Kaczyńskiego, wie, że SLD może mieć znaczenie na poziomie regionalnym i w tej sytuacji powolne tworzenie sojuszu przynajmniej z pewną częścią tej partii jest zdecydowanie działaniem obliczonym na przyszły zysk.

Władza w partii jest z pewnością przyjemnym uczuciem, ale władza nad państwem i możliwość decydowania o tym, w jakim kierunku ma zmierzać jest z pewnością zajęciem daleko bardziej satysfakcjonującym. Tuska fascynuje poczucie władzy. To widać w zmianie sposobu jego zachowania, w zmianie wizerunku polityka i we frazeologii. Tusk zrozumiał, że bycie premierem to doskonała okazja do przejścia do historii jako premier-reformator. Jakimż innym politykiem jest dziś Tusk w stosunku do swoich początków na stołku premiera 2 lata temu. Zniknęły uśmiechy kokietujące dziennikarzy, pojawiła się umiejętność spokojnej, rzeczowej dyskusji, frazeologia nie przypomina już rozmów z przeciętnym Kowalskim, ale zdecydowanie kręci się wokół wyrażeń związanych z odpowiedzialnością, podążaniem do celu, precyzowaniem zadań. Tusk – fachowiec? Owszem, to image na dziś, image faceta, który wie czego chce i wie jak to osiągnąć. Tusk bardzo mocno skorzystał ze sposobu działania i zachowania się Jarosława Kaczyńskiego. Nie tylko jak lider PiS prowadzi partię żelazną ręką, ale i dokonał cudu przekształcając optykę patrzenia na swoją osobę: to nie jest już kumpel z sąsiedztwa, dobry człowiek, otwarcie i szczerze mówiący o miłości i solidarności. To polityk, z którym PiS musi zacząć się liczyć merytorycznie, polityk, który zaczyna mieć poczucie swojej wartości, godny pod tym względem przeciwnik Jarosława Kaczyńskiego.

Tymczasem PiS nie było przygotowane na taką zmianę wizerunku Tuska. Nie zrozumiało oczywistych sygnałów. Dziwi postawa PiS. Okazuje się bowiem, że towarzystwo nie może uwierzyć w to co się stało. Pojawiają się głosy o przewrocie kopernikańskim, o zmianie całej sceny, bzdury o podpuszczaniu PRowców Platformy itd. Nie została przygotowana żadna strategia na tę okoliczność. Świadczy to niestety o zlekceważeniu Tuska, o okopaniu się w starej frazeologii, o krótkowzroczności. Tusk przez swą decyzję jest dzisiaj o wiele trudniejszym i o wiele silniejszym przeciwnikiem niż 2 lata temu. Tusk uciekł do przodu bardzo wyraźnie. Panie i panowie z PiS obudźcie się, najwyższy czas.

 

Mam poczucie, że żyję nie w swojej ojczyźnie, ale w nieznanych przestrzeniach kosmosu, którego reguły wymykają się wszelkim oczywistym zasadom. No i logice.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka