Sophia Stajkova Sophia Stajkova
70
BLOG

Szanowny Panie Jarosławie

Sophia Stajkova Sophia Stajkova Polityka Obserwuj notkę 16

Szanowny Panie Jarosławie,

Wielokrotnie już nosiłam się z zamiarem napisania do Pana listu, w którym chciałam się podzielić przemyśleniami na temat Pana osoby, PiS i wielu innych spraw dziejących się w Polsce. Tak się bowiem składa, że będąc młodą studentką, wiele lat temu, po jednym ze spotkań z Panem w poznańskim klubie NOT zrozumiałam czym jest działalność polityczna i jak wielką wagę należy przywiązywać do rozumienia tej działalności. Panu zawdzięczam zatem iskrę, która kiełkowała przez lata postawą obywatelską oraz emocjonalnym stosunkiem do wydarzeń, które mają miejsce w Polsce. Owszem, wychowanie patriotyczne wyniesione z domu i paradoksalnie również ze szkoły miało wpływ na późniejsze wybory opcji politycznych, tym nie mniej Pana osoba stanowiła zawsze jakiś punkt odniesienia, z którym zdarzało mi się zgadzać, ale i wchodzić w spory niejednokrotnie zajadłe.

Wydarzenia ostatnich dni sprawiają, ze nie mogę w tej chwili napisać czysto racjonalnego listu, w którym wyliczyłabym bolączki sytuacji bieżącej. List ten zatem będzie emocjonalny i osobisty, także w stosunku do Pana osoby.

Nie ma takich słów, którymi można by wyrazić współczucie z powodu śmierci Lecha Kaczyńskiego. Nie ma takich słów, którymi można by osuszyć łzy brata po tak dramatycznej i niepotrzebnej śmierci bliźniaka. Proszę zatem przyjąć szczere kondolencje, a o reszcie zamilczmy w skupieniu.

Doświadczenie utraty jest jednym z najgorszych przeżyć, które zdarzają się nam na tym łez padole. Przynajmniej w moim życiu doświadczenie straty kogoś bliskiego determinuje jego bieg i wyznacza kolejne cele lub nawet ich brak po samych doświadczeniach. Wiem, co oznacza odejście kogoś, z kim było się związanym uczuciem wielkim, głębokim i wzajemnym. Miłość braterska, którą dane mi było oglądać  tylko na szklanym ekranie między Panem a Lechem, widoczna - mimo Pana jednak pewnej szorstkości - miała jedną namacalną cechę: wyrażała się w spojrzeniach. Kiedy przypatrywałam się Wam stojącym obok siebie zawsze dostrzegałam to co Was dzieli: postawę, sposób mówienia, reakcję na otoczenie. Każdy z Was wybierał zupełnie inny sposób komunikacji i pokazywania światu swojej osoby. A jednak, kiedy stawaliście naprzeciw siebie i patrzyliście jeden na drugiego było widać, że te różnice są pozorne: w tych momentach wszelka wiedza dotycząca różnic nie miała znaczenia: wyglądaliście, i jak sądzę, byliście jednym. Stąd, myślę, że strata, która dotknęła Pana tak głęboko ma swój podwójny wymiar: jest nie tylko odejściem brata, ale także wyrwą w tej jedności, współistotności wręcz, której mam świadomość. Oczywiście, nie w tym rzecz, że jeden bez drugiego nie funkcjonuje (choć faktycznie będzie to dla Pana bardzo trudne), ale brak Lecha może być dla Pana utratą sposobu oglądania świata jego oczami, który to sposób był, jak sądzę, zawsze pewnym dopełnieniem Pan własnych przeżyć.  

Mówią, że czas leczy rany. Być może. Moich nie uleczył i nie sądzę, by pozwolił zabliźnić Pańskie po tym co się stało. Trzeba jednak żyć dalej i zastanowić się w którym kierunku podążyć. Myślę, że najlepszą opcją jest zbudowanie świata na nowo. Nie da się bowiem żyć w taki sam sposób jak przed tragedią z prostym przesłaniem: życie toczy się dalej. No tak: ale jakie życie i jakie dalej? Czy po otarciu łez podążać raz obraną ścieżką, czy przystanąć i zastanowić się nad zmianą? Myślę, że taka niezmienność, wejście z powrotem w ustalone tryby jest pewnym oszustwem. Nie ma już tego samego, nie ma już tych samych reguł, nie ma już tych samych możliwości. Przewartościowanie postaw i zasad musi się dokonać, w innym przypadku życie będzie tylko snem lunatyka, który nie chce się obudzić ze swojego koszmaru. Jeśli Lech był Pana największym przyjacielem i osobą, której bez wahania powierzyłby Pan swoje życie, to teraz, kiedy go nie ma Pana wybory muszą uwzględniać tę pustkę. Warto znaleźć w otoczeniu ludzi, którzy chcą i mogą Pana wspierać i poddać się ich życzliwości. Samotność  przeżywania bólu bowiem niczego nie zmienia, a jedynie doprowadza do alienacji nie tylko z otoczenia ale i z rzeczywistości. Dla wielu ludzi jest Pan autorytetem, myślę, że nie tylko intelektualnym, także czysto przyjacielem, towarzyszem. Proszę o tym nie zapominać.

Przed Panem najważniejszy wybór zawodowy. Z tego co obserwuję działalność polityczna jest sensem Pańskiej aktywności. Ma Pan poczucie misji i powołania w tym kierunku. Bycie człowiekiem idei nie jest łatwe, ale tym cenniejsze dla ludzi, którzy takiej osobie zaufają i powierzą jej rolę przewodnika. Śmierć Lecha nie powinna zamknąć Pana na świat, któremu Pan służy przez całe swoje życie. Niech Pan jednak nie pozwoli by stała się jedynym punktem odniesienia tej działalności. Polska potrzebuje dziś dobrego programu działań. Potrzebuje odważnych decyzji organizacyjnych i mocnych wyznaczników światopoglądowych.

Gniew i ból podpowiadają często szybkie działania. Człowiek usiłuje zakrzyczeć pustkę i zadośćuczynić osobom które stracił. Wyrzuca sobie to co powiedział lub to, czego nie udało mu się przekazać zmarłym. Za wszelką cenę pragnie zrealizować marzenia zmarłych. Czas rozpaczy jednak to moment, w którym łatwo popełnić błąd, łatwo podjąć decyzje nieracjonalne. Potrzebuję Pana mądrości i zaangażowania, potrzebuję Pana zdolności dyplomacji i przymykania oka na świństwa, które w polityce są rzeczą niestety naturalną. Potrzebuję Pana sprytu i ważenia politycznych wyborów. Wierzę, że słuszny skądinąd gniew za to co się stało będzie Pan potrafił oddzielić od działalności politycznej. Wierzę, że znajdzie Pan w sobie siłę na dalsze lata służby dla Polski, dla mnie.  Jeśli jednak rozpacz nadal bierze górę proszę pomyśleć o tym co napisałam.

Z poważaniem

Mam poczucie, że żyję nie w swojej ojczyźnie, ale w nieznanych przestrzeniach kosmosu, którego reguły wymykają się wszelkim oczywistym zasadom. No i logice.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka